niedziela, 15 marca 2015

Przesądy, mity, stereotypy...

Post o tym jak...nie dać się zwariować.

    Przesądy znane są nie od dziś i nad tym nie będę się skupiać. Od dziecka słyszymy uwagi ze strony rodziców, dziadków: nie przez próg!! odpukaj w niemalowane... 
Co tak właściwie one znaczą? Wierzyć czy też nie? 
   Będąc dzieckiem budziły we mnie tylko śmiech i może właśnie dlatego często nawet nie zwracam uwagi na czmychające "zagrożenie" wystrzegając się tym samym zła jakie ze sobą niosą. Kiedy widzę przebiegającego czarnego kota zwykle wołam KICI KICI... Właściwie teraz już sama takowego czarnucha posiadam i chyba nie dałabym sobie rady z tym chodzącym nieszczęściem. 
   Może przesądy stworzone są po to by burzyć spokój ludzi którzy jak na złość wypatrują nadchodzącego nieszczęścia co często tak niestety się kończy. To nasza podświadomość robi nam psikusa, a my z wpojonymi przesądami przypisujemy zarzut biednemu niczemu niewinnemu kociakowi?

   O ile z przesądami można sobie poradzić - z mitami, stereotypami jest nieco gorzej.

Pracuję w miejscu o dużym skupisku ludzi. Jestem dość charakterystyczną osobą i często spotykam się z ciekawymi uwagami/pytaniami. Przykład:
Pewien Pan pyta:
-Je pani koty?
Moja niestandardowa odpowiedź:
-A ma Pan dobry przepis?
   Skąd to się wzięło? Przecież żadna subkultura nie zjada kotów. Wrzucanie wszystkich do jednego wora i przypisywanie ludziom łatki za to, że postanowili być sobą, tylko dlatego, że panuje taki stereotyp? Coś tu chyba jest nie tak bo chyba najpierw warto kogoś poznać zanim rzucimy w niego błotem. Nie zamykajmy się więc na ludzi z pozoru zasłyszanych opowieści czy stereotypów. 

Żart znajomych:
-Zaginął mi ostatnio kot, Ania wiesz coś o tym?

-Podobno wszystkie koty z osidla zniknęły...a no jasne...Ania robiła urodziny.


poniedziałek, 9 marca 2015

Schronisko dla zwierząt - czy zawsze zależy na dobru zwierzaków?

Ten post nie ma na na celu zniechęcenia ludzi do tego by przygarniać zwierzaki ze schronisk. Nie twierdzę, że wszędzie jest tak samo. Opowiem o swojej przygodzie z pewnym schroniskiem.

Bardzo chciałam mieć znów psiaka, postanowiłam, że dlaczego nie spróbować poszukać w schronisku, przecież nie zależy mi na rasowcu, a tam sporo psiaków czeka na to by odmienić ich los. W sieci bardzo szybko znalazłam schronisko a tam swojego wymarzonego nowego przyjaciela. Dotąd myślałam, że to nie może być zbyt skomplikowane, podpisujesz umowę i pupil jest twój... Okazało się to nie do końca takie proste. Trafiłam na pewną wolontariuszkę, która z wielkim entuzjazmem opowiedziała mi o wybranym przeze mnie psiaku, młoda suczka, ok 6 miesięcy wysterylizowana. Powiedziała, że warunkiem adopcji jest podpisanie umowy i przekazanie na cele schroniska jakiejś sumy pieniędzy może to być 50 zł lub więcej. Zgodziłam się, dlaczego nie wesprzeć, ale czekała mnie jeszcze rozmowa z panią która zajmuje się adopcją. Rozmowa była dość dziwna, pytania o to czym będę karmiła, gdzie będzie spała itd. Później przeszłyśmy do tematu sumy jaką mam przekazać na cel schroniska, pani ta już nie twierdziła że "co łaska" lecz żądała 150 zł za psa. Za co? Za to, że po sterylizacji i za to że wszystko kosztuje... Duże nieporozumienie dwóch pań spotkało się z moim sporym zdziwieniem jak i podejrzeniem, że ktoś usiłuje "oskubać" moje dobre serce, więc pytam dlaczego nie zależy im na tym by ktoś zaadoptował psiaka skoro tyle ich tam jest, wtedy pani oznajmia mi, że nie ma zamiaru już ze mną rozmawiać skoro nie wpłacę takiej sumy, znajdzie się ktoś inny bo psiak jest młody i ma szanse na adopcję. Tak zakończyła się moja przygoda z ów schroniskiem, po jakimś czasie dowiedziałam się że ta psina została zaadoptowana przez kogoś mając już ponad rok, niestety sprawiała dużo problemów bo stała się bardzo agresywna...


Pół roku temu przygarnęłam wygłodzonego małego kotka z brzuchem jak balon, bez sierści na łapkach. Teraz ma już domek i swojego uszatego przyjaciela. 





A Wy jakie macie doświadczenia ze schroniskiem dla zwierząt?